W zeszły czwartek byliśmy we Wrocławiu u profesora Godzińskiego. Zapoznał się z opiniami odnośnie radioterapii z klinik: Warszawa, Gliwice, Kraków, Freiburg i tak: polskie odrazu odrzucił bo wiadomo - to tylko paliatywne by było leczenie,natomiast odnośnie Freiburga jest również przeciwny, bo nie powinno się łączyć operacji przetoki z radiochirurgią, bo nie jest kontrolowana dawka promienii w trakcie tej radiochirurgii. Wszystko dlatego, że jest to metoda nowatorska u dzieci i nie znalazła potwierdzenia w jej skuteczności, jedynie w nowotworach piersi odniosła wysoką skuteczność.
On proponuje rozważenie napromieniowania we Wroclawiu, gdzie mają wysoki standard kilku nowoczesnych metod naświetlań, ale to też nie będzie radykalne; lub brachyterapię we Francji w Paryżu. Tamtejsza klinika jest koordynatorem na Europę w brachyterapii miednicy.
Natepnego dnia Grześ miał rezonans, do którego wymagał specjalnego przygotowania i spotkanie z radiologiem, który też nie jest zachwycony radiochirurgią, a potem jeszcze przyszedl do nas przesympatyczny doktor Maciejczyk, kierownik radiologii, który dokładnie to samo powiedział co prof.Godziński. Ponadto, uważa ze radiochirurgia może doprowadzić do bardzo poważnych powikłań zagrażających w wysokim stopniu życiu i w razie gdyby w tej zmianie opisywanej jako najprawdopodobniej zapalnej znajdowały się żywe komórki nowotworowe może dojść do ich rozsiewu.
Opis rezonansu z Wrocławia będzie w tym tygodniu, prof. Godzinski z urlopu wraca 13 września, zbiorą konsylium, wydadzą swoją opinię, a my mamy wybrac miedzy Freiburgiem, a (najprawdopodobniej) Paryżem. Tymczasem w czwartek (czyli dziś) mam dzwonić do doktora Miernika, by podać termin, w którym możemy przyjechać do Freiburga. Terminu tego potem nie można zmienić, bo profesor który by to robił ma wypełniony grafik operacji na 3 miesiące.
Do tego dochodzi wiele spraw organizacyjnych do operacji, w tym specjalne przygotowanie sali operacyjnej. Wybory przed którymi stoimy nie są proste. Może to być nasza ostatnia, najważniejsza decyzja, być albo nie być.
***
Z Wrocławia pojechaliśmy do Krakowa po chemię, w sobotę wyszliśmy do domu, a niedługo później zadzwoniła pani doktor, byśmy wrócili do szpitala, bo w posiewie moczu wyszły bakterie, Grześ ma za niskie wartości by mógl brac antybiotyk doustny w domu i jesteśmy na dożylnym antybiotyku w Prokocimu...
chodzę po różnych blogach i natknęłam się na dziewczynę, która w swojej ostatniej notce podała kilka instytucji, które pomagają chorym dzieciom wspierając je finansowo. tutaj jest link http://www.aniahermanowicz.pl/ warto się zapoznać :)
OdpowiedzUsuń